Znaki ZASTRZEŻONE – nietypowe znaki w branży fashion
Znaki zastrzeżone – Podeszwy i szachownica, czyli co nieco o znakach nietypowych
Kiedy słyszę hasło „znak towarowy”, najczęściej przychodzi mi na myśl konkretne logo, napis o określonym kroju czcionki. Przed oczami widzę dużą żółtą literę „M”, fioletową krowę lub charakterystyczne „zawijasy” Coca-Coli (może jednak coś w tym jest, że te produkty uzależniają, skoro momentalnie mi się kojarzą?). Znaki handlowe nie zawsze jednak przybierają taką postać. Czasem kryją się w najbardziej charakterystycznych dla danego wyrobu elementach.
Paradoks butów Louboutin’a polega na tym, iż są one prawdopodobnie jedynymi butami na świecie, których najbardziej wartościową dla fanek mody częścią jest podeszwa. Przypuszczam, że nawet gumofilce na szpilce, ale z charakterystycznym czerwonym spodem znalazłyby rzeszę zachwyconych ‘fashion victims’. Bo przecież buty od Louboutin’a, jakiekolwiek by nie były – to buty od Louboutin’a. Czerwona podeszwa jest wyznacznikiem luksusu, stylu (i pewnie dlatego, na szczęście, firma nie zdecydowała się na produkcję gumofilców), szyku. Żeby było ciekawiej z prawnego punktu widzenia, w 2007 roku stała się ona zastrzeżonym znakiem handlowym firmy. Oznacza to, że jako symbol Louboutin’a, czerwona podeszwa ma zdolność odróżniającą, a co za tym idzie – produkowanie butów z takimi spodami przez inne marki jest naruszeniem praw projektanta. Boleśnie przekonał się o tym dom mody Yves Saint Laurent, który w 2012 roku przegrał spór z Louboutin’em. Sąd apelacyjny na Manhattanie orzekł, że dopuszczalne jest produkowanie i wprowadzanie do obrotu butów z czerwonymi podeszwami tylko jeśli robi to sam Louboutin lub też jeśli całe buty są czerwone.
Można się zastanawiać, czy ta cecha obuwia faktycznie ma prawo być znakiem handlowym, ale z drugiej strony, zastanówcie się – kiedy słyszycie ‘Louboutin’, myślicie najpierw o podeszwie czy przypominacie sobie wygląd logo (serio, myślicie o podeszwie? Kiedy ja słyszę ‘Louboutin’ myślę tylko o piosence The Beatles „I want you”)?
Jeśli spojrzeć by na definicję znaku towarowego, chociażby wynikającą z polskiego Prawa własności przemysłowej, stwierdza ona jasno, że takim znakiem może być „każde oznaczenie, które można przedstawić w sposób graficzny, jeżeli /…/ nadaje się do odróżnienia towarów” różnych przedsiębiorstw. Taki sposób ujęcia pozwala z jednej strony na bardzo szeroką interpretację tego czym jest znak handlowy, z drugiej – stwarza całkiem wysokie wymagania dla tychże oznaczeń, żeby mogły być uznane za znak. Stwierdzenie bowiem, czy coś pozwala na odróżnienie danej marki czy towaru w świadomości odbiorcy jest bardzo subiektywne. Jeśli chodzi o logo, w zasadzie nie ma z tym problemu, natomiast trudniej jest uzyskać ochronę na nietypowy znak. Szczegółowe kryteria nie zostały sprecyzowane – czy chodzi o stopień skomplikowania danego wzoru, kształtu czy też o układ poszczególnych elementów względem siebie. Zaskoczony musiał być w 2015 roku dom mody Louis Vuitton, który utracił prawa do słynnej (a jednak jak widać niewystarczająco) szachownicy zdobiącej produkty marki. Unijny sąd, podobnie jak niższe instancje za zasadne uznał stanowisko, według którego „wzór w szachownicę jest podstawowym i przeciętnym wzorem graficznym, ponieważ składa się z symetrycznego ciągu kwadratów o tym samym rozmiarze, które odróżniają się dzięki zmieniającym się na przemian odmiennym kolorom, w niniejszym wypadku brązowemu i beżowemu. Wzór ten nie zawiera zatem żadnej istotnej zmiany w stosunku do zwykłego przedstawienia szachownicy i odpowiada tradycyjnemu modelowi takiego wzoru”.
Jak pokazują inne przykłady – każdy rodzaj wzoru może stanowić znak zastrzeżony, pod warunkiem jednak, że charakteryzuje się czymś nietypowym, w najmniejszym nawet stopniu. Trzy ukośne, równoległe paski widoczne na boku butów Adidas, chociaż może nie stanowią wybitnie odkrywczego wzoru, są takim znakiem i za ich ochroną opowiedział się także Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, podtrzymując wcześniejszy wyrok sądu unijnego. Co więcej, ten spór pokazał, że liczy się ogólne wrażenie jakie wywołuje znak, to znaczy możliwość pomylenia go z innym znakiem jakby „na pierwszy rzut oka”.
Rada na przyszłość: jeśli będziecie kiedyś rejestrować znak towarowy i postanowicie to uczynić z zupełnie banalnym wzorem graficznym – spróbujcie zmienić choćby detal, do kratki dodać dodatkowy pasek, w koło wpisać inną figurę. Albo po prostu, wykorzystajcie wzór własnego podpisu – jak pokazuje przykład Lecha Wałęsy, który zgłosił w Urzędzie Patentowym swój podpis i otrzymał na niego prawo ochronne – najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze.
Zdjęcie wyróżniające – Ksenia Onegina