Prawa autorskie do makijażu
Prawa autorskie – Sztuka (?) makijażu
Nie mam zdolności plastycznych. Moje rysunki zatrzymały się na etapie rozwoju: ludzik, który zamiast dłoni ma kółeczko i pięć kreseczek. Jedyna kreska, która wychodzi mi całkiem równo i to bez wykorzystania linijki to ta, którą maluję nieraz eyelinerem na górnej powiece. Przypuszczam, że ten „nurt” sztuki zwanej make – up’em praktykują codziennie miliony kobiet na całym globie. Niektóre z nich były nawet na tyle sprytne, żeby uczynić z tego swój zawód. Pytanie brzmi, czy mogą mieć one roszczenia z tytułu praw autorskich do swoich „dzieł”?
Typowy poranny make – up przed wyjściem do pracy nie zabiera zbyt wiele czasu. Panie wiedzą doskonale, że najczęściej mają opracowane wszystkie czynności, konkretną paletę cieni typu basic pod ręką, a cały proces malowania zabiera im góra dziesięć minut (no chyba, że ktoś koniecznie chce nałożyć na siebie tyle warstw absolutnie wszystkiego, że w zasadzie efekt końcowy wypadałoby już tylko potraktować impregnatem do drewna). Naprawdę, w tych czynnościach trudno jest doszukiwać się jakichkolwiek znamion sztuki. Niejednokrotnie mamy jednak do czynienia z make–up’em tworzonym na przykład na potrzeby sesji zdjęciowych, reklam, czy pokazów mody na wybiegach całego świata. Często taki makijaż ma charakter zupełnie „nieużytkowy” z powodu swojej awangardowości, oryginalności. Na twarzach modelek pojawiają się ornamenty, zdobienia wykonane z kryształków i różne inne elementy, które akurat w danym sezonie uważane są za modne. Skoro więc nie poddajemy w wątpliwość tego, że projekty, które prezentują modelki są utworami w rozumieniu prawa autorskiego, dlaczego wyrafinowany make-up nie jest już jednoznacznie oceniany?
Jeśli przeanalizujemy przesłanki, jakie według art. 1 ustawy o prawie autorskim musi spełniać dany obiekt, abyśmy mogli objąć go ochroną, wydaje się, że większość z nich nie stanowi problemu. Nie ma znaczenia wartość, sposób wyrażenia, ani przeznaczenie utworu. Jak to jednak zwykle bywa, także w przypadku wykonania makijażu, problem pojawia się gdy mowa o „działalności twórczej o indywidualnym charakterze”. Nie będzie podlegał ochronie z punktu widzenia prawa autorskiego makijaż, który jest wynikiem pracy rzemieślniczej, niemający charakteru twórczego. Warsztat makijażysty to przecież także czynności polegające na stosowaniu wypracowanych technik. Można to przyrównać to działań malarza. Nie jest chronione użycie przez niego konkretnych kolorów, pędzli, farb i tak dalej, a jedynie efekt. Co więcej, efekt ten otrzyma ochronę z tytułu praw autorskich, tylko jeśli będzie nowatorski, twórczy, jeśli wcześniej czegoś takiego nie było. Dlatego można by na przykład zastanowić się, czy Ziggy Stardust, słynne alter ego Davida Bowiego, malując sobie charakterystyczną błyskawicę na twarzy, nie stworzył przypadkiem całkiem udanego utworu.
„Awantury” o makijaż to także spory z fotografami. Ich podłożem najczęściej jednak jest nie sam sposób pomalowania twarzy, ale kwestia kompozycji zdjęcia (która może być bliźniaczo podobna, ukazując tylko i wyłącznie wykonany makijaż, który staje się sednem fotografii) lub też wizerunku modelki.
Jak się wydaje, właśnie tu leży główna podstawa do roszczeń wysuniętych przez Vladę Haggerty wobec Kylie Jenner w listopadzie. Zdjęcia, o które chodziło były uderzająco podobne w zakresie kompozycji – prezentowały usta pomalowane w stylu ombre i dłonie pomalowane złotą farbą, które zasłaniały oczy modelki.
Są jednak przypadki, kiedy makijaż jest podniesiony do rangi sztuki i nie ma tu żadnych wątpliwości co do tego faktu. Mowa o bodypaintingu. Polega on na malowaniu farbami różnobarwnych wzorów na ciele. Bodypainting sięga najstarszych tradycji, jakie wykształciła ludzkość – rytualne malunki na ciele znane były już ludom pierwotnym. Dziś ta sztuka dotyka także performance’u, „eksperymentalne” malowanie ciał zaczęło się w latach 60 – tych i czerpie z subkultury hipisów. W 2006 roku otworzono nawet w Nowym Orleanie galerię sztuki, poświęconą wyłącznie bodypaintingowi (zob. http://craigtracy.com/). Prezentowane tam prace są dużo bardziej skomplikowane, twórcze i niezwykłe niż typowe smoky eye. Na tyle, że chyba nawet posiadający wyjątkowo „indywidualny” charakter, słynny (choć chwała Bogu wciąż jeszcze niepopularny) sylwestrowy makijaż z „Pytania na śniadanie” nie załapałby się do ekspozycji.