Czy to naruszenie znaku Zastrzeżonego?
Rozwój rynku konsumpcji pociągnął za sobą konieczność zwrócenia oczu legislatora w kierunku prawa konkurencji, a co za tym idzie również prawa przemysłowego, autorskiego i praw pokrewnych. Sprawy o naruszenie znaku towarowego, a właściwie rzecz ujmując o naruszenie praw wyłącznych do znaku zdarzają się coraz częściej nie tylko za granicą, ale również w Polsce.
Rodzime regulacje, których przedmiotem są powyższe zagadnienia, w dużej mierze motywowane i kształtowane były warunkami podyktowanymi w dyrektywach unijnych czy wytycznych Światowej Organizacji Własności Intelektualnej. Mówimy tu o wciąż rozrastającej się dziedzinie, której jedynie drobny wycinek będzie przedmiotem niniejszego wpisu.
Podróżując na Zachód Europy często widujemy jegomościów, oferujących nam niepowtarzalną torebkę Gucci czy jedyne w swoim rodzaju okulary Ray Ban. Pomimo, że niekiedy wykonane są bez zarzutu, chociażby ze względu na miejsce i sposób ich sprzedaży, a także cenę, nie mamy wątpliwości co do tego, iż nie jest to przedmiot oryginalny. Wówczas wyborem moralnym jest decyzja o zakupie takowego produktu lub jego odrzuceniu, zważywszy na fakt, iż jest to tzw. podróbka lub przez wzgląd na sposób wynagradzania w/w sprzedawców, często przetrzymywanych wbrew swej woli przez członków zorganizowanych grup przestępczych.
Co jednak wtedy, gdy przestajemy być konsumentem i na produkt spoglądamy jak przedsiębiorca?
Wówczas, kreując markę będziemy starali się zadbać, by znak towarowy został zarejestrowany i abyśmy nie zostali posądzeni o naruszenie znaku innego przesiębiorcy. Przeszkodą w procesie rejestracji, z jaką możemy się spotkać jest ewentualne podobieństwo pomiędzy naszym znakiem, a znakiem już istniejącym i zarejestrowanym. Warto w tym miejscu podkreślić, że od 15 kwietnia br. zmianie uległ system rejestracji znaków towarowych w Polsce. Obecnie obowiązuje system sprzeciwowy.
Gdzie leży granica – naruszenie znaku, plagiatem, czy może znak zwyczajnie podobny?
W 2011 roku świat mody obiegła wieść o procesie, wytoczonym w Stanach Zjednoczonych przez Christiana Louboutin`a (red solves battle) przeciwko Yves Saint Laurent (YSL), który to dom mody wprowadził w tym czasie kolekcje obuwia Monochrome. Wchodzące w jej skład buty, łącznie z podeszwą, wyprodukowane zostały w całości w jednym kolorze. Spór dotyczył konkretnego modelu – czerwonego. I choć początkowo nic nie wskazywało na to, by sam kolor mógł wyróżniać produkt na tyle, aby klienci traktowali go jako element przypisywany marce, to sąd apelacyjny orzekł, iż czerwona podeszwa nabrała tzw. wtórnej zdolności odróżniającej na skutek konsekwencji, z jaką od 1992 roku Louboutin wykorzystywał ją w projektowanym przez siebie obuwiu. Stała się tym samym pewnym symbolem marki. Jednakże, ku niezadowoleniu projektanta, sąd zastrzegł, iż czerwone podeszwy mogą stanowić znak handlowy, tylko w przypadku, gdy ich kolor różni się od reszty buta, co oznaczało odrzucenie wniosku najsłynniejszego szewca Europy przeciwko YSL o zaprzestanie produkcji i dystrybucji czerwonego modelu z kolekcji Monochome. Mimo to, Louboutin wygrał batalię o rzecz najistotniejszą – zastrzeżenie znaku w USA.
Zgoła odmienne stanowisko zajął Francuski La Cour de Cassation (przyp. prawo do znaku jest prawem o zasięgu terytorialnym), który uznał roszczenia Louboutin`a wobec sieci ZARA za bezzasadne, mimo, że ta ostatnia wypuściła na rynek buty z czerwoną podeszwą, niebędące monochromatycznymi. Na uwagę zasługuje rozbieżność między orzecznictwem europejskim, a amerykańskim i choć sama opowiadam się za niezaprzeczalnością symbolu, jakim są czerwone podeszwy w butach Louboutin`a, kwestia przypisania im bytu znaku handlowego nie jest oczywista.
Mimo, że na gruncie prawa europejskiego, wynikające z art. 5.1a dyrektywy 89/104 prawo wyłączne zostało przyznane właścicielowi znaku, aby umożliwić mu ochronę jego szczególnych interesów, to wykonanie tego prawa stosuje się wyłącznie w przypadkach, kiedy używane przez osoby trzecie oznaczenie, wpływa lub może negatywnie wpływać na pełnione przez znak funkcje, mianowicie: zagwarantowania konsumentom, iż są w stanie poprawnie wskazać pochodzenie towaru lub usługi, tj. nie wybrać omyłkowo innej, podobnej lub celowo udającej tę, na której klientowi tak naprawdę zależy (wyrok TSUE z 22.09.2011 r. C-482/09 Budějovický Budvar).
Przykład Louboutin`a wskazuje jak indywidualne w swoim charakterze jest prawo do znaku. Przez to pewne konkretne sprawy stają się jedynie sugestią, nie wyznacznikiem potencjalnego efektu próby rejestracji, czy dochodzenia swoich praw z tego tytułu przed sądem.
Na co zatem zwrócić uwagę kreując znak marki, jeśli naszą intencją jest jego rejestracja w Polsce?
Wysoce pożądanym jest, by przed dokonaniem rejestracji znaku, przeprowadzić, za pośrednictwem adwokata, radcy prawnego, lub rzecznika patentowego, badanie na identyczność i podobieństwo znaku towarowego. Ma to na celu wyeliminowanie zarzutu o naruszenie znaku innego przedsiębiorcy. W tym celu istnieją w Polsce trzy bazy danych:
– baza Urzędu Patentowego RP – jeżeli znak ma być zarejestrowany tylko na terytorium Polski.
-baza Urzędu Harmonizacji Rynku Wewnętrznego (OHIM) Alicante, Hiszpania – w przypadku znaków, które miałyby być chronione na całym obszarze Unii Europejskiej
– baza ROMARIN – dla znaków rejestrowanych w trybie międzynarodowym.
Jak wygląda badanie „czystości” znaku zastrzeżonego?
Badaniu podlega analiza porównawcza zgłoszonego znaku ze znakami wcześniejszymi, sklasyfikowanych w podobnych lub identycznych kategoriach. Wykonuje się ją w trzech obszarach – wizualnym, fonetycznym i znaczeniowym. Podobieństwo lub identyczność znaków można stwierdzić, jeżeli występuje chociażby na jednej płaszczyźnie badań. I chociaż pogrupowanie według konkretnej klasyfikacji dopuszcza podobieństwo znaków, jeżeli te należą do różnych kategorii produktów czy usług, to wyjątek stanowią znaki, którym przypisuje się ochroną poza granicami ich specjalizacji (tzw. znaki renomowane).
Analiza zachowań na gruncie innych ustaw
Poza ustawą o własności przemysłowej, istotnym jest, by dokonać analizy prawnej również na płaszczyźnie innych, pokrewnych aktów prawnych. Pewną wskazówką może być art. 3 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, (Dz.U. Nr 47, poz. 211 ze zm.), który definiuje pojęcie czynu nieuczciwej konkurencji. W art. 13 ustawy uregulowane jest tzw. „niewolnicze naśladownictwo”, które polega na naśladowaniu gotowego produktu, tzn. kopiowaniu zewnętrznej postaci produktu za pomocą technicznych środków reprodukcji, jeżeli może wprowadzić klientów w błąd co do tożsamości producenta lub produktu.
Wykreowany znak warto zarejestrować. Jednakże tworząc go należy pamiętać o przeprowadzeniu szeroko pojętych badań rynkowych, a także prawnych, by nie zostać posądzonym o naruszenie znaku handlowego innego przedsiębiorcy.